1. Tadeusz Bradecki przypomina mi Borgesa. Mówię bez złośliwości i bez ironii. Mam na myśli to, że Bradecki - jak Borges - wyobraża sobie raj jako bibliotekę. A w każdym razie takie wyobrażenie gotowym mu przypisać, być może na zasadzie projekcji: sam chętnie bym spędził wieczność wśród nie kończących się półek z książkami. Inaczej mówiąc, widzę w Bradeckim - jeśli go to nie dotknie - bratnią duszę: lubię ludzi oczytanych. Bradecki, poza tym, że jest oczytany, umie jeszcze swoje oczytanie sprzedać w formie dramaturgiczno-teatralnej. Niekiedy rozległość skojarzeń prowadzi go na manowce. Tak było w przypadku "Operetki", która mnie poirytowała, co próbowałem kiedyś na tym miejscu wytłumaczyć. Atoli kiedy indziej twórczość Bradeckiego mnie zachwyca, zwłaszcza wtedy, gdy przyjmuje kształt skończonych projektów autorskich: to znaczy, jeśli dramaturg Bradecki układa scenariusz dla Bradeckiego reżysera. Przykłady na to są, jak dotą
Źródło:
Materiał nadesłany
"Teatr" nr 5