Małe, podupadłe, zamierające miasteczko "gdzieś w środkowej Europie". Wegetują nędznie i leniwie ludzie, domy i warsztaty pracy. Dobrze znamy takie miasteczka: jest ich jeszcze u nas sporo. Wszyscy biadolą, narzekają, skamlą i - czekają. To beznadziejne czekanie wypełniają sobie różnie: Alfred Ill wraz żoną prowadzi nędzny sklepik z nędznym towarem dla nędznych klientów. Nauczyciel, żałosny w swej bezradności humanista - wychowuje nowe pokolenie żałosnych nędzarzy. Lekarz podtrzymuje w miarę swych umiejętności żałosne nędzarskie żywoty. Malarz maluje żałosne portrety żałosnych mieszczan. Ksiądz pomaga na miarę swoich sił i możliwości, wspierając słowem żałosne wysiłki wychowawcze nauczyciela. I jest jeszcze oczywiście burmistrz: tchórzliwy, sprytny, z frazesem w gębie. I jest policjant - śmieszny i żałosny w swej ważności, żałosny pajac z żałosnej farsy. I trochę statystów: córka i syn Illa, rzeźnik, zawiadowca stacji, spo
Tytuł oryginalny
Źródło:
Materiał nadesłany
Słowo Powszechne nr 26