Tego wieczoru teatr - wstydliwie wychylający się zza płotów i rusztowań; rozjarzony światłem, wypełniony gwarem - rozbudzał dawno uśpione nadzieje. Może nareszcie wydarzy się coś, co zdejmie klątwę niepowodzeń czających się w zakamarkach sceny; w powietrzu, kurzu, w każdym fałdzie kurtyny, Niestety, jak na ironię, wieczór ten zaszczepił poczucie bezradności - jak sprostać jakimkolwiek kryteriom ocen, skoro wszystko jest względne? Bo jeśli brać pod uwagę dominujący nurt repertuarowy teatru: pozycje w rodzaju "Zaczarowanego koła", utwory o nierządnicach, czy ostatnie nieudane miraże "Niebezpiecznych związków" z "Czarującym łajdakiem" - "Wizyta starszej pani" jest pozycją na miarę dobrych tradycji sceny. Usiłuje odbić się od dna prymitywnej rozrywki. Jeśli ujawnić tajemnicę poliszynela, iż od dłuższego czasu Teatr im. Słowackiego omijają dobrzy reżyserzy - można pogratulować pomysłu zaproszenia do współpracy Siergieja Danczenki z
Tytuł oryginalny
Wizyta starszej pani
Źródło:
Materiał nadesłany
Echo Krakowa nr 68