"Amelka, Bóbr i Król na dachu " w reż. Macieja Małka w Teatrze Pinokio w Łodzi. Pisze Leszek Karczewski w Gazecie Wyborczej - Łódź.
Plusem "Amelki, Bobra i Króla na dachu " są zaskakujące postacie i nastrój rodem z thrillera. Finału bajki Tankreda Dorsta domyślamy się w połowie - gdy tylko Anielka sprytnie podejdzie Sowę, królującą w Szepczącym Lesie, i ukradnie jej dzban czarnego miodu, po który zdążała. Nie zaskakuje, że dziewczynka to księżniczka szukana przez Roztargnionego Króla, i że wszystko dobrze się skończy. Sowa, mimo strasznej obietnicy, nie urwała małej głowy. Cały urok "Amelki, Bobra i Króla na dachu" bierze się stąd, że na scenie - zupełnie jak w tytule - spotykają się niepasujący do siebie bohaterowie. Łączy ich tylko pomysłowość rozwiązań plastycznych Macieja Małka (także w roli reżysera). Raptem na drodze wyrasta Wielka Pokrzywa (Danuta Kołaczek, jakby zaplątana w zielony namiot). Z kulisy wypada nagle Dynia (Danuta Siempińska w roli szpulki, na którą nawinięto płożącą się łodygę warzywa). Wraz z dachem wjeżdża Król (świetny Włodzim