Ma głowę jak komputer, wciąż fantastyczną pamięć i ku zdziwieniu
młodych surfuje po internecie. Mówi, że jest obłąkany na punkcie
teatru, ogląda prawie wszystkie przedstawienia.
Mam tremę, bo rozmawiam z najdłużej żyjącym polskim aktorem. Jak się Pan czuje? - Trzymam się, bo "nie mogę się puszczać", jak mówił Wiesio Michnikowski. Ale dziś z rana czułem się okropnie. Boże, przekroczyłem setkę! Urządzili mi galę w teatrze Ateneum, do czego to doszło, cudowne to było... Żyję długo, może za długo? Wciąż uśmiecham się do ludzi, nienawidzę ponuraków i narzekających. Kiedy się zestarzałem, powiesiłem nad biurkiem plakat, który dostałem od moich przyjaciół, z napisem: "Z każdym dniem mojego życia zwiększa się liczba tych, którzy mogą mnie pocałować w d...". Na świecie żyje niewielu stulatków. Czuje się Pan wyróżniony? - Nie, ale Kirk Douglas, który dożył 103 lat, lepiej się poruszał ode mnie bez laski. Powiedziałem w jednym z wywiadów: "Proszę nie mówić, że starość jest piękna. Może być taka, jeżeli człowiek jest zdrowy, znajdzie sobie zajęcie". Słyszę na mój temat: "Jak ty ładnie w