Skomponowane zgrabnie fragmenty z kilkunastu sztuk Witkacego, najpierwsza obsada aktorska, atmosfera zabawy i powagi, nader skromna scenografia i doskonała muzyka... Jesteśmy świadkami czegoś w rodzaju próby "zrekonstruowania" ostatniego (z 1938 i 1939 roku), a nie zachowanego dramatu Stanisława Ignacego Witkiewicza "Tak zwana ludzkość w obłędzie". W Starym Teatrze w Krakowie podjął to wyzwanie Jerzy Grzegorzewski. I oto zanurzamy się w senny świat narkotycznych wizji twórcy Czystej Formy. Wizji, które niestety nabierały realnych kształtów na jawie, w zwykłej rzeczywistości. Utwierdzają nas w tym zderzane ze sobą kolejne sentencje - puenty z szesnastu dramatów Witkacego, poczynając od pierwszej propozycji "Maciej Korbowa i Bellatrix". Nieważne, czy bardziej poruszają nas bohaterzy "Matki", "Kurki wodnej", "Szewców" czy "Niemytych dusz" i "Szalonej lokomotywy". Wszystko bowiem prowadzi konsekwentnie do katastrofy. Ta pełna lęków i wykluczająca jakąko
Tytuł oryginalny
Witkacy w pigułce
Źródło:
Materiał nadesłany
Rzeczpospolita Nr 125