JEST to dla witkacologów przedstawienie-gratka. Ludzie ci od kilkunastu lat, od czasu, gdy Witkacy znalazł się w sposób legalny na scenach profesjonalnych, spierają się o to, jak sztuki Witkacego grane być powinny. Dość to zresztą szczególny spór. Mamy bogiem witkacologów-teoretyków i witkacologów-praktyków. Ci pierwsi, teoretycy, dłuższy czas zajmowali się objaśnianiem zawiłym pojęcia czystej Formy, analizą prekursorskiej wobec późniejszej awangardy dramatopisarskiej teorii i praktyki Witkacego. Brak zainteresowania ze strony teoretyków problemami istotnymi - a takim istotnym problemem jest odpowiedź na pytanie, czy "dziwne" teksty literackie powinny być "dziwnie" grane - wykorzystali witkacolodzy-praktycy, którzy korzystając z zamieszania i szaleli na scenie, przypinając bohaterom witkacowskim dodatkowe pary rąk i nóg, ucinając im głowy, owijając w zwoje bandaży, obwieszając pudełkami od konserw, każąc im piszczeć rozdzierająco, chodzić na
Tytuł oryginalny
Witkacy uleczony
Źródło:
Materiał nadesłany
Ekspress Wieczorny nr 156