EN

1.09.1987 Wersja do druku

Witkacy pod Lupą

Czarna kurtyna wciąż jest opuszczona, wciąż trwa nieruchomo, choć już zgromadził się przed nią komplet - a może i nadkomplet publiczności. I dziesięć minut temu minęła pora, o której miał zacząć się spektakl. A może przedstawienie już się zaczęło? Przecież zza kurtyny dobiegają jakieś odgłosy, pokrzykiwania, słychać przesuwanie sprzętów, szuranie nogami. Napięcie - a i zniecierpliwienie - wśród widzów rośnie. Chociaż jest nadkomplet, przed kurtyną nie zgromadził się tłum: doliczyć by się można stu, stu paru osób. Ale jest ciasno, bo i widzowie, i teren gry znajdują się na scenie. Za nami - to jest za publicznością - przestronna widownia Dużej Sceny teatru. Początkowo czuliśmy tę przestrzeń plecami, ale to już minęło. Jesteśmy w potrzasku. Osaczeni. Zza czarnej kurtyny, która znajduje się na wyciągnięcie ręki, dobiegają okrzyki coraz głośniejsze. Jak z sali gimnastycznej, gdy odbywa się trening. Napięcie widzów (pomi

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Witkacy pod Lupą

Źródło:

Materiał nadesłany

Odra nr 9

Autor:

Marek Jodłowski

Data:

01.09.1987

Realizacje repertuarowe