I oto pierwsza (nie licząc juweniliów) sztuka Stanisława Ignacego Witkiewicza "Maciej Korbowa i Bellatrix" (1918 r.) przeszła wreszcie próbę sceny. W jeleniogórskim Teatrze im. Norwida, gdzie pod troskliwą opieką dyr. Aliny Obidniak od lat eksperymentuje Krystian Lupa. Tę spóźnioną prapremierę uznać przyjdzie za jeszcze jeden ogromnie sympatyczny gest wobec Witkacego, wielkiego artysty i prekursora. Trudno jednak było się spodziewać, że ten dość słabiutki utwór autora "Szewców" stanie się odkryciem, lub okaże się olśnieniem scenicznym. Zagrany po znanym i uznanym już Witkacowskim kanonie dramaturgicznym, razi jakby wtórnoscią; objawia mnóstwo słabości i naiwności. Te reżyser starał się zręcznie ominąć, nadając "Przeżyciom bandy zdegenerowanych byłych ludzi na tle mechanizującego się życia" - jak sam autor rzecz dosadnie nazwał - kształt snu-nie snu, w którym metafizyczni szaleńcy poszukują tajemnicy istnienia. Mottem tego spektaklu
Tytuł oryginalny
Witkacy i nuda
Źródło:
Materiał nadesłany
Przekrój nr 2187