"Bezimienne dzieło" w reż. Jana Englerta w Teatrze Narodowym w Warszawie. Pisze Jacek Wakar w Dzienniku Gazecie Prawnej.
"Bezimienne dzieło" w Teatrze Narodowym to przedstawienie efektowne i pięknie skomponowane. A jednak pozostawia W kompletnej Obojętności. Spoglądam do historii wystawień "Bezimiennego dzieła" i znajduję niewiele. Wczesne przedstawienie Krystiana Lupy [1982], dwie realizacje Jana En-glerta z warszawskimi dyplomantami wydziału aktorskiego. Jeszcze wariacja na temat przygotowana przez Andrzeja Dziuka w Zakopanem. Zapewne sztuka ustępowała w repertuarze miejsca bardziej istotnym dramatom autora "Sonaty Belzebuba". Co więcej, Witkacy nie ma ostatnimi laty na polskich scenach dobrej passy. Na "Szewcach" przykładowo przewrócił się spektakularnie tej klasy mistrz, co Maciej Prus. Arcydzielnych inscenizacji nie odnotowano, Jan Englert jednak pozostaje wierny "Bezimiennemu dziełu". W Narodowym realizuje je po raz trzeci, podkreślając, że przy kolejnych podejściach odkrywa w tym tekście zupełnie nowe rzeczy. W obecnej wersji zobaczył na przykład celnie przepowiedzianą