- Gdyby rozłożyć obok siebie dawną rozkładówkę Playboya i sesję dla pisma z modą, trudno byłoby rozróżnić, gdzie bliżej do erotyki, a gdzie do porno - z Katarzyną Jewtuch, doktorantką nauk o kulturze na Uniwersytecie Wrocławskim i autorką pracy o związkach pornografii z popkulturą, rozmawia Magda Piekarska w Gazecie Wyborczej - Wrocław.
Magda Piekarska: Rozmawiamy w rocznicę urodzin Hedy Lamarr, pierwszej aktorki, która zagrała orgazm w kinie - taka etykietka towarzyszy jej do dziś, chociaż miała też piękny umysł, wynalazła m.in. system sterowania torpedą za pomocą fal radiowych. W 1933 roku "Ekstaza" z jej udziałem była blisko pornografii? Katarzyna Jewtuch: - Zdecydowanie, kontekst historyczny i obyczajowy robił swoje. Film został potępiony przez papieża, zakaz wyświetlania i wwozu kopii obowiązywał w Niemczech i Stanach Zjednoczonych. Tam, gdzie dopuszczono go do rozpowszechniania, wycięto niektóre sceny, które z dzisiejszej perspektywy wyglądają zgoła niewinnie. Minęły 82 lata, jesteśmy przed premierą "Śmierci i dziewczyny" w Teatrze Polskim we Wrocławiu. W spektaklu mają brać udział aktorzy porno. Zdziwiło to panią, zaniepokoiło, zaszokowało? - Nie zdziwiło - jestem przekonana, że jest to kolejny etap procesu, w ramach którego kultura wysoka wchłania pornografi