"Merylin Mongoł" w reż. Bogusława Lindy w Teatrze Ateneum w Warszawie. Pisze Maciej Woźniak w Teatrze.
W przededniu rozpoczęcia zimowych igrzysk olimpijskich w Soczi świat obiegły zdjęcia rosyjskich hoteli i kompleksów, w których przyszło mieszkać dziennikarzom i sportowcom z całego, a ściślej mówiąc zachodniego, świata. To właśnie sfrustrowani żurnaliści i zawodnicy z Zachodu po przybyciu do kaukaskiego kurortu doznali poznawczego szoku, któremu dali ujście, publikując w Internecie materiały przedstawiające a to zdjęcie prezydenta Putina jako nieodłączny atrybut hotelowego pokoju, a to wymyślne toalety z dwoma sedesami w jednej kabinie, a to robotników dopiero kładących kostkę chodnikową w okolicach olimpijskich zabudowań, a to wodę o bursztynowym kolorze lejącą się z kranów. Wiele tego typu nowin spotykało się z humorystycznym komentarzem, że oto świat zachodni ze zgrozą spostrzegł, że w Soczi jest zupełnie jak w Rosji. To, co dla przybysza z odległego świata jawi się jako niezrozumiały groteskowy absurd, dla rosyjskiego obywatela jest