Pozwalamy sobie strawestować tytuł słynnego filmu włoskiego "Witaj słoniu" w związku z nową premierą na Scenie Kameralnej Teatru Polskiego, gdzie ujrzeliśmy sztukę irlandzkiego pisarza O`Caseya "Kogut zawinił", gdyż mimo że krytyk teatralny Timesa podaje nam do wiadomości, że autor jest... genialny, najwięcej naszej uwagi zaangażował tym razem reżyser, który po swych gdańskich osiągnięciach zawitał do Warszawy. Nie lubię rozpisywać się o reżyserii, "koncepcjach", "odczytaniu tekstu" itd. Sądzę że podobne dyskusje są raczej zadaniem kierowników literackich w czasie roboty, niż recenzentów, którzy mają do czynienia z gotowym tworem i że ostatecznie ta reżyseria jest najlepsza, której... nie widać, a całość przedstawienia "gra". Ale tym razem chciałbym zwrócić uwagę na jedną przynajmniej z cech pracy reżyserskiej Zygmunta {#os#871}Hübnera{/#}, która się u niego zaznacza w sposób bardzo cenny. Tę cechę nazwał
Tytuł oryginalny
Witaj Hubnerze!
Źródło:
Materiał nadesłany
Kurier Polski Nr 256