Czechow lubił oglądać rzeczywistość "z różnych okien". Tymczasem w Kaliszu postaciom przypisano najbardziej oczywiste atrybuty, odbierając im możliwość rozwoju, uproszczono związki między osobami dramatu. Niedosyt budziła relacja między Łopachinem a Raniewską, która jako pani wiśniowego sadu stanowi również, a może przede wszystkim, przedmiot jego pożądań. Zaproszenie do tej roli - skądinąd bardzo dobrej aktorki - Danieli Popławskiej trzeba uznać za pomyłkę obsadową. Nie potrafię też zrozumieć sceny z Przechodniem, który pojawiał się jako pierwszorzędnie ubrany mężczyzna. Zapowiada on przecież - najprościej rzecz ujmując - mający wkrótce nastąpić porewolucyjny ład. Poza tym zastrzeżenia budzi finał. Wiśniowy sad zawieszony jest między poczuciem nieuchronności klęski a czekaniem na cud. Ale można założyć, że skoro cud nie nastąpił, to nastąpi w innym czasie i miejscu. Jeżeli dobrze odczytuję intencje reżysera, starał si�
Źródło:
Materiał nadesłany
Teatr nr 5