"Przyjdź i zgiń" to nie pierwszy kryminał Ad Spectatores, którego akcja toczy się w pociągu. Nie pierwsze też imieniny, które dały okazję do spektaklu - pisze dla e-teatru Jarosław Klebaniuk.
Nie za każdym jednak razem sprawy miały się tak nadrealnie, jak wtedy, gdy brytyjski agent stanął wobec nastających na jego życie wynajętych morderców. To, czy uszedł z życiem, czy też jakoś dokonał żywota, pozostawmy do obejrzenia tym, którzy wybiorą się do Browaru. Przypomnijmy tylko, że ani depresja, ani alkoholizm, ani utrata pracy, ani ogromne długi, ani odejście żony z innym mężczyzną - nic, ale to zupełnie nic, nie jest warte rezygnacji z tej jedynej okazji, jaką z nieznanych przyczyn nam dano. W końcu na alkoholizm cierpimy wszyscy, a "z żony straszna suka, współczuję biedakowi". Niekiedy proste przyjemności, jak huśtanie się w powietrzu, nad ziemią, na sznurze pieszczącym szyję, masującym kark, dodającym wzrostu, potrafią przywrócić chęć życia, wskazać jego sens. Gdy sprawy zasadnicze idą na opak, skupienie się na tych pozornie nieistotnych stanowi awaryjne rozwiązanie. Jeśli nawet interesy któregoś ze zwaśnionych mocarstw