"Valentino" w choreogr. Zofii Rudnickiej w Teatrze Wielkim w Łodzi. Pisze Leszek Karczewski w Gazecie Wyborczej - Łódź.
Mówiąc o "Valentino" - klapa - obraża się inne klapy. To jedyna w swoim rodzaju żałosna i żenująca produkcja tria Rudnicka-Rudzki-Dębski. Kwintesencją premiery Teatru Wielkiego jest jeden element dekoracji. Czyli: wymalowana na prospekcie arena corridy, na niej byk, spod niego zaś zwisające pokaźne jaja. Jakie by one nie były, i tak większe zrobili realizatorzy, wmawiając dyrekcji, że "Valentina" warto wystawić. Podstawowe pytanie, które - widać - nie padło, brzmi: kogo w Łodzi, w 2007 r. obchodzi postać Rudolfa Valentino? Czy bohaterem lakierowanych magazynów, modnych talk-show i pikantnych plotek nie jest raczej Brad Pitt? Prawda, że balet może traktować nawet o Bolesławie III Krzywoustym. Niechby tylko naprzód był! Tu tancerzom należy się uznanie, że wyszli na scenę, która gości Łódzkie Spotkania Baletowe, i nie spalili się ze wstydu. Otóż Zofia Rudnicka, pomysłodawczyni żenady, przedstawiła życie amanta przy pomocy scenek. Kolejne