"...coś jeszcze musiało być" na podstawie opowiadań Hanny Krall w reż. Izabelli Cywińskiej w Teatrze Żydowskim w Warszawie. Pisze Aleksandra Odzijewicz.
"Wina niezarzucalna" - czytam. Cóż, zobaczymy, czy taki twór istnieje i czy spektakl "...coś jeszcze musiało być" Izabelli Cywińskiej w Teatrze Żydowskim w Warszawie potrafi mi tę Krallowej "winę niezarzucalną" wyjaśnić. Hannę Krall znam głównie z wybitnie szkolnego "Zdążyć przed Panem Bogiem" i z książki pt. "Reporterka" Jacka Antczaka. Spektakl natomiast opiera się na historiach zawartych w książkach "Tam już nie ma żadnej rzeki", "Hipnoza", "Dowody na istnienie", których, przyznaję się bez bicia, jeszcze nie czytałam. Niemniej jednak postaci Cadyka z Kocka i Poli Machczyńskiej są mi znane. Ich historie przeniesione na deski teatru zaciekawiają podwójnie. Widz zajmując miejsce na widowni obserwuje rozświetloną scenę. Kurtyny brak. Kobieta i mężczyzna siedzą na "wiejskiej" ławeczce, ultra-rozciągnięty Marek Węglarski wykręca się w centrum sceny, oświetleniowiec dokonuje ostatnich poprawek, a pozostali aktorzy wchodzą na scenę ćwicz