Siłą teatru jest wstrząs. Wstrząs jest możliwy tylko wtedy, kiedy nas dotyczy. Dotyczyć musi właśnie nas samych a nie kogoś innego. Kiedy za plecy tego kogoś nie możemy się schować, kiedy nie możemy udać, że to nie nasza sprawa, wtedy jesteśmy w stanie stanąć oko w oko z problemem, przed którym tyle lat uciekaliśmy, Wtedy też pochylimy głowę, by zrozumieć wymowę faktu. Refleksja powyższa nie jest ani sensualną impresją, ani też konceptualną figurą. Przekazuje po prostu atmosferę wieczoru teatralnego, w którym dane było mi uczestniczyć. Była sobota 30 marca 1996 roku. Zasiadłem na widowni kieleckiego Teatru imienia Żeromskiego, słynącej ze swej trochę czułostkowej intymności od czasu, kiedy to jej fundator przepoił całe wnętrze niesłabnącym uczuciem do stołecznej gwiazdy. Publiczność kielecka, odziana odświętnie i wieczorowo, jak na premierę przystało, podkreśliła jeszcze raz wyjątkowe do tego miejsca przywiązanie. Ale o
Tytuł oryginalny
Wina i kara
Źródło:
Materiał nadesłany
Dziennik Polski Nr 162