EN

12.07.1996 Wersja do druku

Wina i kara

Siłą teatru jest wstrząs. Wstrząs jest możliwy tylko wtedy, kiedy nas dotyczy. Dotyczyć musi właśnie nas samych a nie kogoś innego. Kiedy za plecy tego kogoś nie możemy się schować, kiedy nie możemy udać, że to nie nasza sprawa, wtedy jesteśmy w stanie stanąć oko w oko z problemem, przed którym tyle lat uciekaliśmy, Wtedy też pochylimy głowę, by zrozumieć wymowę faktu. Refleksja powyższa nie jest ani sensualną impresją, ani też konceptualną figurą. Przekazu­je po prostu atmosferę wieczoru teatralnego, w którym dane było mi uczestniczyć. Była sobota 30 marca 1996 roku. Zasiadłem na widowni kieleckiego Teatru imienia Żeromskiego, słynącej ze swej trochę czułostkowej in­tymności od czasu, kiedy to jej fundator przepoił całe wnętrze niesłabnącym uczuciem do sto­łecznej gwiazdy. Publiczność kielecka, odziana odświętnie i wieczorowo, jak na premierę przystało, podkreśliła jeszcze raz wyjątkowe do tego miejsca przywiązanie. Ale o

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Wina i kara

Źródło:

Materiał nadesłany

Dziennik Polski Nr 162

Autor:

Krzysztof Miklaszewski

Data:

12.07.1996

Realizacje repertuarowe