"Nie siedź samotnie, bo muzyczka fest, zaczęła właśnie grać - bo życie kabaretem jest i tak je trzeba brać!" - ten szlagwort znają wszyscy. Ale choć każdy wie, o czym jest "Kabaret", jak się kończy, kto ginie i kto zabił, to na tym konkretnym "Kabarecie" w Teatrze STU od pierwszych minut czujemy się inaczej, acz dziwnie znajomo - pisze Witold Bereś w miesięczniku Kraków.
To marzenie znają wszyscy twórcy i menadżerowie kultury - od Władywostoku do La Manche: - Ach, zrobić choć raz coś, co będzie się zaliczało do kultury ambitnej odczytywanej poprzez doświadczenie narodowe, ale co jednocześnie będzie mocno siedziało w światowej kulturze masowej. I żeby mądre to było i kasę dawało. A jeśliby udało się i to, by komentowało współczesność, było zrozumiałe dla każdego odbiorcy żyjącego tu i dzisiaj, niezależenie od jego wieku... O, oddanie duszy w zamian za taki sukces to byłaby cena najniższa. 1. "Nie siedź samotnie, bo muzyczka fest, zaczęła właśnie grać - bo życie kabaretem jest i tak je trzeba brać!" - ten szlagwort znają wszyscy. Ale choć każdy wie, o czym jest "Kabaret", jak się kończy, kto ginie i kto zabił, to na tym konkretnym "Kabarecie" w Teatrze STU od pierwszych minut czujemy się inaczej, acz dziwnie znajomo. Bo gdy gaśnie światło i Konferansjer wyskakuje jak Diabeł z pudeł