Jeśli miałbym w jednym zdaniu określić nową inscenizację "Sędziów" Wyspiańskiego zrealizowaną w Teatrze Kameralnym, posłużyłbym się najpewniej zmodyfikowaną formułą śp. Alfreda Hitchcocka: najpierw jest trzęsienie ziemi, a potem nie ma już czego sprzątać. Zanim spektakl się rozpocznie, scenę - zamiast kurtyny - przesłania kawał pomiętej i poplamionej folii. Na jej tle - w półmroku - skrzypek intonuje melodię, która zlewa się wkrótce z rykiem zarzynanej świni. Po zerwaniu zbryzganej krwią zasłony, widzimy Saula (Andrzej Żarnecki) w rzeźnickim fartuchu, z czerwonymi rękami; żeby nie było żadnych wątpliwości - cała scena tonie w purpurowym świetle. Zakończone przed chwilą świniobicie miało być zapewne odwróconym, szyderczym znakiem starotestamentowej ofiary. Trzeba przyznać, że pierwsze dwie, trzy minuty przedstawienia są dość efektowne. To zasługa profesjonalnej roboty scenografa Pawła Wodzińskiego. Bardz
Tytuł oryginalny
Wilcza nora
Źródło:
Materiał nadesłany
Życie Warszawy nr 135