To nic więcej niż zwykła farsa. Owszem, perfekcyjnie zagrana, ale o tym, że Kinga Preis jest znakomitą aktorką, wie przecież każdy wrocławski widz - o "Szajbie" w reż. Jana Klaty w Teatrze Polskim we Wrocławiu pisze Tobiasz Papuczys z Nowej Siły Krytycznej.
Jan Klata chciał zrobić spektakl o Polsce. Albo mówiąc precyzyjniej - o polskości. Widzów posadził w wielkiej szklarni, która rozłożona w przestrzeni Sceny na Świebodzkim, pomimo dużych rozmiarów potęguje poczucie zamknięcia. Niby ta nasza Polska długa i szeroka, ale jednak trudno zupełnie wyzbyć się wrażenia klaustrofobii. Szajby od tego można dostać, mówiąc kolokwialnie. Ta szajba to nasza mentalność - polskość, którą mamy w DNA - jak mówił reżyser w przedpremierowych wywiadach. Wiktoria, protagonistka spektaklu (w tej roli Kinga Preis), śpi na stole ustawionym na środku sceny. Dookoła przestrzeń zapełniają donice z kwiatami rzepaku. Wiktoria z długim blond warkoczem leży w kiczowatej sukience i plastikowych sandałach. Zanim się obudzi, mamy szansę posłuchać jej myśli, wejść w jej groteskowy sen. Sen jednak się rozpływa. Stan umysłu pozostaje. Osią fabularną "Szajby", sztuki Małgorzaty Sikorskiej-Miszczuk, jest pojawienie s