"Ja jestem Kasia z Heilbronnu" w reż. Anety Adamskiej w Teatrze Przedmieście w Rzeszowie. Pisze Magdalena Mach w Gazecie Wyborczej - Rzeszów.
Zaczyna się makabrycznie: dziecko bawi się klockami na trumnie matki. Ale to nie ono okaże się ofiarą. Będziemy świadkami dramatu, ale tego, co nas najbardziej przerazi, nie zobaczymy na scenie. 10-letnią dziewczynkę spotykamy w najgorszym dniu życia. W dniu pogrzebu rodziców. Opiekuje się nią dziadek, ale nie daje sobie rady. Razem z wujem wpadają na pomysł, że dziecko trzeba oddać w ręce młodej pary. Najpierw jednak trzeba taką parę skojarzyć. I tak na scenie pojawia się Kasia. Dlaczego w tytule sztuki jest "Kasią z Heilbronnu"? To tytuł dramatu niemieckiego romantyka Heinricha von Kleista, który opowiada o wielkiej, ofiarnej, pełnej poświęceń, trudnej miłości. Od tego momentu zaczyna się cyrk. Dziadek i wujek to klauni, dziecko dyryguje dorosłymi niczym zawodowy treser, młody mąż Kasi przypomina bezwolną marionetkę sterowaną przez innych. A Kasia? Tylko raz spróbuje się zbuntować, walczyć o siebie, potem już tańczy tak jak jej zag