"Cosi fan tutte" w reż. Marka Weissa w Operze Bałtyckiej w Gdańsku. Piszą Maja Korbut i Jarosław Zalesiński w Polsce Dzienniku Bałtyckim.
Finezyjnie prowadzona opowieść o moralnym przeciwieństwie dwóch światów - męskiego i kobiecego O tym, że tylko kobieta może dziś zbawić świat, Marek Weiss-Grzesiński w swoich gdańskich realizacjach przekonywał nas już parokrotnie. Parokrotnie też wychodziliśmy z jego przedstawień zbudowani myślą, że wierność stoi wyżej niż rozwiązłość, a cnota niesie ze sobą większe duchowe bogactwo niż występek. Ale bodaj nigdy dotąd myśli te nie zostały przez Weissa podane z taką lekkością i finezją, jak w jego najnowszej gdańskiej inscenizacji "Cosi fan tutte" Mozarta (premiera w minioną sobotę, i marca). Lekkość ta zresztą wcale nie oznacza, że stępiło się ostrze krytyki wymierzonej w męski szowinizm. Jest z tym nawet gorzej (albo lepiej, jak kto woli): cynizm płci brzydkiej, pokazany w lekkiej komediowej oprawie, wypada tym antypatyczniej, całkiem już po świńsku. Buduary i domy uciech Wykorzystane przez Mozarta libretto autorstwa Lo