Jerzy Kryszak opowiada Monice Gołąb o swoim talk-show.
Monika Gołąb: - Był Pan Hamletem, grał gestapowca w "Słonej róży" i rotmistrza Szymona Mroczka w filmie "Żelazną ręką". To ważne dramatyczne kreacje aktorskie, ale teraz publiczność uważa Pana za głównie za satyryka. Jerzy Kryszak: - Określenie satyryk kojarzy mi się z satyrą w krótkich majteczkach, a to sugeruje, że satyrykiem może być każdy, niezależnie od wieku. W czteroosobowej rodzinie zawsze znajdzie się co najmniej dwóch takich rozśmieszaczy. Myślę, że określenie "satyryk" straciło już na znaczeniu. Ja zajmuję się kabaretem politycznym, co wcale nie musi zabrzmieć poważniej. A aktorem to w ogóle się nie czuję mimo aktorskiego przygotowania. Teraz aktorzy to ludzie do wszystkiego, pełno ich w serialach, reklamach, telenowelach, często bardzo kiepskich. Kiedy się patrzy na te wszystkie gwiazdy, wydaje się, że nie trzeba wiele umieć, żeby być aktorem. A pamiętam czasy, kiedy ten zawód był traktowany bardzo poważnie. I przez