- Najwspanialsze jest dla mnie śpiewanie własnych recitali. Nie ma z nich wielkich pieniędzy, dlatego trzeba też śpiewać, żeby się utrzymać - mówi KATARZYNA GRONIEC.
Alina Gutek: - Gdzie spędzi pani święta? Katarzyna Groniec: - U rodziców w Gliwicach, jak co roku. Święta zawsze spędzamy razem: rodzice, siostra z rodziną i my. Nie wyobrażam sobie, żeby było inaczej. Tęsknimy za tym wspólnym świętowaniem, choć sielanka nie trwa długo. Odzywają się przyzwyczajenia i w naturalny sposób dochodzi do tarć. Ale to są nasze tarcia. - Dotyczą spraw ważnych? - Nie, drobiazgów. Tata mówi na przykład: Przyjadę i pomaluję ci mieszkanie. Ja na to poirytowana: Sama sobie pomaluję albo kogoś wynajmę. On: No tak, ale po co będziesz płacić. Irytujące jest odpieranie tej nadopiekuńczości, ale z drugiej strony pamięć takiej chwili bardzo przydaje się w trudnych momentach. - Pamiętam zbuntowaną Kasię Groniec z czasów "Metra". Teraz słyszę sentymentalną córkę, a na zebraniach w szkole [nasze dzieci chodzą do jednej klasy - przyp. A.G.] konserwatywną mamę, która podkreśla, jak ważne jest wpajanie dzieciom szacunk