Bardzo znacznym odkształceniom uległ w zapisie telewizyjnym słynny spektakl Tadeusza Kantora "Wielopole, Wielopole". Nie ma w tym winy reżysera nagrania, Stanisława Zajączkowskiego, ani krakowskiej ekipy realizatorów, przeciwnie, zdaje się, że osiągnęli efekt optymalny wobec dzieła tak nie poddającego się technice utrwalania. "Wielopole" na ekranie zostało rozczłonowane na ciąg epizodów, zanikała, chwilami w sposób bardzo zubożający, symultaniczność działań aktorskich, mnogość akcji tego seansu dramatycznego. Nie rejestracja jednego przedstawienia, ale sfilmowanie dzieła było jedyną szansą zachowania jego polifonii, wszelkich rytmów, odwołań i znaków. I tej osobliwej gry, jaką zwłaszcza w dwu ostatnich przedstawieniach Cricot 2 ("Umarła klasa", "Wielopole") pełni sam Tadeusz Kantor. Dyrygent nie tylko partii aktorskich i wszystkiego, co dzieje się w przestrzeni sceny, może bardziej ten, który widownię czyni uczestnikiem seansu. Ale film to d
Źródło:
Materiał nadesłany
Ekran