Gdyby dyrektor teatru w Rzeszowie był przesądny, za nic by nie wystawił "Kniazia Patiomkina". Poprzednia bowiem i jedyna przed rzeszowską inscenizacją sztuki Micińskiego - dokonana w 1925 roku przez Leona Schillera - przyniosła upadek Miejskiemu Teatrowi im. Bogusławskiego w Warszawie. Samemu Schillerowi zaś tyleż samo sławy u potomnych (prapremierę "Kniazia" uważa się dziś za jedno z ciekawszych wydarzeń teatralnych międzywojennego dwudziestolecia), co niechęci u współczesnych. Czasy współczesne są dla teatrów i ich dyrektorów nieporównanie łaskawsze. Pierwsze nie upadają z reguły, drugim pojedyncza wsypa też nie zaszkodzi, choćby i wielka, na miarę założonej inscenizacji. Niemniej niepokój o powodzenie "Kniazia Patiomkina" w Rzeszowie był duży. Czaił się po obu stronach rampy. Od początku stało się oczywiste, że o randze tego przedsięwzięcia będą decydowały nie tylko kryteria estetyczne. Tak zresztą, jak to miało miejsce w przypadku i
Tytuł oryginalny
Wielkość nierówna wysławności
Źródło:
Materiał nadesłany
Profile nr 4