Jonathan Swift swojemu bohaterowi, Lemuelowi Guliwerowi, kazał wędrować po wyimaginowanych krainach, by móc kreślić satyryczny obraz społeczeństwa i rodzaju ludzkiego. Andrzej Maleszka w świat Wielkoludów zaprowadził swoją bohaterkę, by... zaznała smaku nietolerancji. Tak mi się przynajmniej wydaje, bo do końca nie jestem pewna, o co autorowi chodzi. A oto - w skrócie - treść sztuki: Dziewczynka ucieka z domu i pociąga za sznurek, chociaż jest tam napisane, "że nie wolno tego robić". W ten to sposób znalazła się w mieszkaniu, gdzie sprzęty są niebywale duże, a jak się wkrótce okaże, ich właściciele również wzrostem górują nad normalnym człowiekiem. W mieszkaniu Wielkoludów - Berty i Gustawa - znajduje się jednak chłopiec normalnego wzrostu (pełen kompleksów z tego powodu), który stara się pomóc dziewczynce. Okazuje się także, że i Wielkolud Berta ma dobre serce i chce zatrzymać dziewczynkę, a Gustaw, choć nieustannie bur
Tytuł oryginalny
"Wielkoludy"
Źródło:
Materiał nadesłany
Głos Pomorza nr 297