- Antygona sprzeciwia się polityce zbudowanej na fascynacji śmiercią. Ona buntuje się przeciw szantażowaniu nas takimi emocjami, zapominając o indywidualnych tragediach - rozmowa z reżyserem Marcinem Liberem i dramaturgiem Marcinem Cecko o "Antygonie" w Teatrze Nowym w Łodzi.
Igor Rakowski-Kłos: Gdy docierały do mnie zapowiedzi "Antygony" jako spektaklu, który opisuje "wojnę polsko-polską", sądziłem, że wiem, czego się spodziewać. Że Kreon zostanie racjonalnym politykiem zajętym sprawami państwa, a córka Edypa i Jokasty będzie Antygoną z Krakowskiego Przedmieścia - rozemocjonowaną, obsesyjnie myślącą o śmierci, niemogącą się pogodzić z rzeczywistością. Ale na scenie dzieje się inaczej. Jak? Marcin Liber: Nie odpowiem na to pytanie, bo po pierwsze, nie chcę przybijać motyla szpilką, a po drugie - to nie jest takie proste. Staraliśmy się wywrócić otaczający nas schemat i oczywisty podział ról. Na przykład na jednej z ostatnich prób dostrzegliśmy, że między Kreonem i Antygoną dochodzi do pojednania To dzieje się na uboczu sceny, ale jest to bardzo ważne i osobiste spotkanie. Czy oni mogą się spotkać? To przecież z konfliktu tych postaci stworzona jest "Antygona", jaką znamy ze szkoły. Maron Cecko: Symbol