Polskim twórcom kameralny spektakl nie wystarczył do realizacji swoich aspiracji. Gdzieś na drodze oryginalnych koncepcji reżysera i choreografa zgubiła się podstawowa treść musicalu - o "Przebudzeniu wiosny" w reż. Łukasza Kosa w Teatrze Rozrywki w Chorzowie pisze Agnieszka Serlikowska z Nowej Siły Krytycznej.
"Raz na pokolenie powstaje nieoczekiwanie nowy musical, który zmienia wszystko" - tak New York Observer podsumował pojawienie się w 2006 roku na deskach Off-Broadwayu "Przebudzenia wiosny" ("Spring Awakening"). "Wychwalany przez amerykańską krytykę", "zdobywca najważniejszych nagród teatralnych w kategorii najlepszy musical" - superlatywy świadczące o wyjątkowości tego spektaklu można mnożyć. W obliczu pierwszej polskiej inscenizacji "Przebudzenia wiosny", przytoczone określenia oznaczają jednak tylko jedno: wielkie oczekiwania. Delikatny dźwięk gitary budzi z hipnotycznego, erotyzującego tańca dziewczynę stojącą na środku sceny. "Mama to życie, mama to wszystko" - śpiewa, powoli wprowadzając widzów w treść spektaklu. "Przebudzenie wiosny" dość wiernie przenosi na musicalową scenę sztukę Franka Wedekinda z końca XIX wieku, znaną w Polsce przede wszystkim z inscenizacji dramatycznych (w ostatnich latach wystawiano ją w Teatrze Polskim w Bydgoszczy