Wielkie role powstają przeważnie w wielkich przedstawieniach - w spektaklach o gorącej temperaturze, żywych myślowo, o wysokim poziomie sztuki reżyserskiej. Wprawdzie zdarza się, że takie role - jak gdyby wbrew warunkom - rodzą się na inscenizacyjnym i repertuarowym pustkowiu, ale są to wyjątki. Zaś ostatnia epoka, która z pozoru byłaby jednym wielkim wyjątkiem - epoka gwiazd, miała teatr, jak sama nazwa wskazuje, oparty na innych zgoła niż nasz dwudziestowieczny zasadach: jego racją bytu i warunkiem powodzenia był właśnie wielki solista. W minionym sezonie ról dobrych, ciekawych, świetnie napisanych była w repertuarze obfitość nadspodziewana (teatry zagrały trzysta sztuk), ale wybitnych kreacji, postaci pamiętanych tak wyraziście jak po latach Łatka czy Arturo Ui Tadeusza Łomnickiego, jak Cust w "Trądzie w pałacu sprawiedliwości" czy Goetz w "Diable i Panu Bogu" Gustawa Holoubka - zaledwie kilka. Za takie osi�
Źródło:
Materiał nadesłany
Teatr nr 19