Ci, którzy nie oglądali "Wielkiego Teatru Świata" w Zakopanem musieli być nieco zaskoczeni, kiedy po dosyć długim oczekiwaniu w teatralnym foyer, wprowadzono ich do zupełnie pustej sali im. Heleny Modrzejewskiej. Skonsternowanych uspokajał wszędobylski duchowny, który po chwili przedzierzgnął się we wszechmocnego Autora. "Tu będzie scena, a tu widownia", mówi i grzeczni widzowie siadają na wyznaczonej im części podłogi. "W teatrze musi być światło", dodaje, i w mig zapala się mnóstwo reflektorów. "Musi być też kurtyna" i już boczna, czarna ściana sali rozsuwa się, odsłaniając wozy komediantów. Te wozy, po wtoczeniu na miejsce akcji, przybierają formę mansjonów - izolowanych scenek symultanicznej akcji Teatru Świata. Za chwilę w każdym z mansjonów zamieszka na czas występu-życia jakaś alegoryczna postać. Ale zanim to nastąpi, Autor rozdaje, tłoczącym się w drzwiach narodzin, aktorom odpowiednie role. Później kurtynki mansjonów odsłani
Źródło:
Materiał nadesłany