EN

20.03.2010 Wersja do druku

Wielki Szu i zakrwawiony fartuch na "Achille Lauro"

- Mówią na mój teatr "komercyjny kotlet"? Pieprzę to, mam pełną salę. Prowadzę jedyny teatr prywatny, który nie dostał żadnej dotacji. Kobieta, która wie, czego chce, może w tym kraju dojść do wszystkiego. Musi jednak przedłożyć karierę nad rodzinę i żadna ustawa tego nie zmieni - mówi MAŁGORZATA POTOCKA, właścicielka teatru rewiowego Sabat w Warszawie

Vadim Makarenko: Ciasno tu. Małgorzata Potocka: To moja garderoba, "gabinet prezesa". Lubię spotykać się z ludźmi w małych przestrzeniach. Ale jeśli pan chce, możemy iść na balkon albo do sali baletowej - tam jest więcej miejsca. O, przepraszam, usiadłem chyba na bolerku... W sali, z tego, co słyszę, trwa próba, więc może zostańmy w garderobie. Nad jakim przedstawieniem pani teraz pracuje? - Nad musicalem "Powrót Wielkiego Szu". Gra w nim mój mąż Jan Nowicki. To szaleństwo, bo Jan nie lubi Warszawy, a musical to dla niego obcy świat. Zawsze grał wielką literaturę. A tu czysta rozrywka... - Tak. To, co robimy w moim teatrze, jest czystą rozrywką w najtrudniejszym wydaniu. Dlaczego najtrudniejszym? - Rewia łączy wszystkie gatunki. Jej podstawą jest balet. Wszystkie moje tancerki mają dyplom artystki baletu, kurs tańca nie wystarczy. Bo taniec to coś więcej niż ruch. To harmonia, którą widać w tym, jak kobieta nosi swoje ciało

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Wielki Szu i zakrwawiony fartuch na "Achille Lauro"

Źródło:

Materiał nadesłany

Wyborcza biz online

Autor:

Vadim Makarenko

Data:

20.03.2010