Wybierając się na spektakl "Wielki Wybuch" Petera Greenawaya i Saskii Boddeke, szłam na otwarcie Centrum Nauki "Kopernik" - miejsca, które chce być awangardowym ośrodkiem łączącym naukę i sztukę. Skąd rozczarowanie? - pisze Izabela Szymańska w Gazecie Wyborczej Stołecznej.
"Wielki Wybuch", zapowiadany jako spektakularne multimedialne widowisko, okazał się filmową animacją. Wyświetlano ją na dwóch telebimach wiszących na ścianie Centrum. Widzowie zgromadzeni nad Wisłą w zimne weekendowe wieczory oglądali kolaż teorii o powstaniu świata, nazw pierwiastków z tablicy Mendelejewa, przeplatany zdjęciami m.in. naukowców. Zdziwienie powodował już początek - pierwsze zdania spektaklu usłyszeliśmy po angielsku. Parafilozoficzne "Why is there something?" i "Why is there nothing?", jak rozumiem, miały zachęcić widzów do refleksji nad otaczającym nas światem. But why not in polish? Oglądając spektakl (dalej już głównie po polsku), miałam wrażenie, że reżyserzy, pisząc scenariusz, dbali głównie o to, by wszystkich zadowolić. Dostaliśmy więc powierzchowne wersje kilku naukowych teorii: miłośnicy mitologii greckiej usłyszeli o Zeusie, Prometeuszu czy Pandorze. Ci, którzy wolą Orient, dostali przypowieść o chińskim