Gdy w dniu premiery "Czwartej siostry" pod Teatrem Powszechnym pojawiła się policja, wiadomo było, że na widowni znajdą się VIP-y, a wrażenia ze spektaklu zastąpią anegdoty i plotki towarzyskie. Tak to już bowiem jest, że każda prapremiera sztuki Janusza Głowackiego staje się wydarzeniem nie tylko artystycznym. To bodaj jedyny z naszych dramaturgów, który podbił nowojorskie sceny i zaistniał za oceanem, jako obiecujący "młody gniewny". A tymczasem Janusz Głowacki nie jest ani tak młody, ani gniewny, a proponowany przez niego obraz świata nie stanowi, jak to dawniej bywało, kolejnej prowokacji. Odwrotnie: dramaturg próbuje od jakiegoś czasu zastanawiać się nad kondycją współczesnego człowieka całkiem serio, a jego przemyślenia są coraz bardziej gorzkie i dojrzałe. Cały sztafaż w jaki oprawiono wieczór premierowy stał się niespodziewanie nie tylko okazją do zanurzenia się w tej bardziej ekskluzywnej Europie, ale i znakomitym kontrastem między w
Tytuł oryginalny
Wielki i mały świat
Źródło:
Materiał nadesłany
Gość Niedzielny nr 7