- Wielka sława jest żartem, bo tak naprawdę nawet największa sława nie daje dziś stuprocentowego pancerza ochronnego przed obmową czy plotkami - twierdzi Grażyna Brodzińska. - Nawet jeśli atakujący nie ma racji, może dziś wyprawiać wszystko, co mu się żywnie podoba. Hmm... czy sława to żart? Chyba najwygodniej jest mi w to wierzyć - dodaje w Polsce Gazecie Krakowskiej.
Bogusław Kaczyński dzień przed inauguracją tegorocznego Festiwalu im. Jana Kiepury, odbywającego się w Krynicy, wylądował w szpitalu. Oznajmił jednak pani ordynator, że jeśli go nie zwolni, ucieknie. - Zakomunikowałem, że zrobię jak Edith Piaf, która wyszła ze szpitala w nocnej koszuli, by tylko móc wystąpić. Ja też nie wyobrażałem sobie, że nie pojawię się przed wierną publicznością - mówi Kaczyński. Pojawił się i przywitały go gromkie brawa, a on sam ledwie powstrzymywał łzy. I z przejęciem prowadził każdy koncert. - Powrót na scenę mnie uleczył. Scena, publiczność, światła, muzyka - tym żyję. Poczułem się od razu o wiele lepiej - dodaje Bogusław Kaczyński, który jak nikt inny docenia blaski sławy. Imponuje mu szczególnie sława, jaka otaczała Jana Kiepurę. - On był ogromnie znany, ludzie nosili go na rękach, stali pod hotelowymi balkonami. On jednak na to zasłużył. Po pierwsze przepięknie śpiewał. Po drugie pięknie