Wielkiej sławy "Baron Cygański" Teatrowi Muzycznemu nie przyniesie, ale blisko trzygodzinny spektakl może być całkiem skutecznym sposobem na przyjemne spędzenie wieczoru - o "Baronie Cygańskim" w Teatrze Muzycznym w Lublinie pisze Marta Zgierska z Nowej Siły Krytycznej.
"Barona Cygańskiego" Johanna Straussa ponownie można oglądać w Teatrze Muzycznym w Lublinie. Operetka w reżyserii Zbigniewa Czeskiego, pierwszy raz wystawiona w 2002 roku, dziś powraca we wznowieniu. Warstwa muzyczna opracowana jest bardzo wyraziście. Uwertura w wykonaniu orkiestry pod batutą Jacka Bonieckiego od początku skupia uwagę publiczności i w melodyjnym napięciu prowadzi ją aż do końcowej kulminacji. Uwagę zwracają zwłaszcza doskonale wygrane momenty oczekiwania. Po odsłonięciu kurtyny na scenie wciąż dzieje się wartka akcja. W trzech aktach poznajemy historię Sandora Barinkay'a (Tomasz Janczak), jego powrotu, odrzucenia przez Arsenę (Julia Iwaszkiewicz/Małgorzata Rapa) i spełnionej miłości do cyganki Saffi (Renata Drozd/Joanna Horodko), która w ostatecznym rozrachunku okazuje się księżną. Pierwszy akt jest zbyt długi, potrafi przytłoczyć, jednak kolejne dwa, znacznie krótsze, ogląda się dużo lżej, zwłaszcza ostatni, bogaty w balet