- Pomimo 60. roku życia jestem więc młodym reżyserem. Zaczyna mi się też podobać to, co jest niebezpieczne, bo do tej pory zajmowałem się głównie choreografią i ruchem scenicznym - mówi EMIL WESOŁOWSKI, reżyser "Barona Cygańskiego" w Operze Bałtyckiej.
Katarzyna Chmura: Jak Pan sądzi dlaczego dyrektor Włodzimierz Nawotka wybrał na ostatnią premierę w swojej karierze ,,Barona Cygańskiego" w pańskiej realizacji? Emil Wesołowski: Myślę, że ze względu na słynną arię - ,,Wielka sława to żart", bo tak to już jest z naszymi karierami. Nie wiem natomiast, dlaczego zdecydował się powierzyć tę realizację mnie. Myślę, że uważał, że lepiej, żeby to robił ktoś, kto zajmuje się również choreografią. Jest to druga pełna realizacja przedstawienia operowego w pana karierze. - Tak. Pół roku temu reżyserowałem w Teatrze Wielkim w Poznaniu ,,Straszny Dwór" Moniuszki. Pomimo 60. roku życia jestem więc młodym reżyserem. Zaczyna mi się też podobać to, co jest niebezpieczne, bo do tej pory zajmowałem się głównie choreografią i ruchem scenicznym. Jak się Pan odnajduje w gatunku operetki, zwanej pobłażliwie ,,młodszą siostrą opery", czy też ,,podkasaną muzą"? - Kiedy odchodziłe