Nie ma już śladu po chaosie z marca, kiedy wszyscy odkurzyli niemrawe fanpejdże i nerwowo wrzucali wszystko, co mogli. Teraz instytucje kultury pracują jak redakcje - przewodnik po warszawskich wydarzeniach online pisze Aleksandra Boćkowska w Dwutygodniku.
Zaprzyjaźniona osoba po osiemdziesiątce powiedziała mi w pierwszych dniach pandemii, że spokojnie może nie wychodzić. Ma co robić, zapasy kaszy gromadzi od wojny, a i makaronu nie zabraknie. Jest tylko jedna rzecz, którą co tydzień musi mieć świeżą. Piątkową "Gazetę Wyborczą", a ściślej - dodatek telewizyjny. By usiąść z długopisem i pozaznaczać programy, które obejrzy w tygodniu. Przypomniałam sobie o tym, gdy redakcja "Dwutygodnika" zapytała, czy napisałabym prosty przewodnik po warszawskich wydarzeniach online, a ja - trudno powiedzieć, czym kierowana - uznałam, że czemu nie. Po czym zagubiłam się w mieście. Oczywiście nie ma już śladu po chaosie z połowy marca, kiedy wszyscy odkurzyli mniej lub bardziej niemrawe fanpejdże i nerwowo wrzucali wszystko, co mogli. Teraz instytucje kultury pracują jak redakcje - planują ramówki, w których starają się łączyć materiały archiwalne z nowymi produkcjami. Wyznaczają dni, godziny, czas dost