Teatr Polski w Warszawie - nazywany "pierwszą sceną polską", nazywany tak w czasach już dość niestety odległych - wystąpił z uroczystą, imponującą premierą inaugurującą działalność jego nowego kierownictwa, nawiązującego w ten sposób do tradycji tego teatru, który swą działalność w Polsce Ludowej rozpoczął w 1946 roku tą samą "Lillą Wenedą". Na wielkiej, obrotowej scenie ujrzeliśmy więc znowu feeryczną wizję baśniowych dziejów Prapolski, wymyśloną przez poetę, który najświeższe (przed blisko półtora wiekiem) teorie powstania państwa polskiego połączył w poetyckiej eksklamacji z silnymi aluzjami do niedawnych, narodowych nieszczęść, do klęski Powstania Listopadowego i zamiany kongresowego Królestwa Polskiego w kraj poddany i podległy. Wielka opera romantyczna. Nie używam tego określenia w najmniejszym odcieniu pejoratywnym. W doskonale zrobionym programie teatralnym do "Lilii" jakże słusznie pisze Julian Przyboś, iż "trage
Źródło:
Materiał nadesłany
"Trybuna Ludu" nr 344