Odpowiedzialności nie sposób przypisać jednostce. Ponosi ją każdy z osobna - o spektaklu "Ja, Piotr Riviere, skorom już zaszlachtował siekierom swoją matkę, swojego ojca, siostry swoje, brata swojego i wszystkich sąsiadów swoich" w reż. Agaty Dudy-Gracz w Teatrze Muzycznym Capitol we Wrocławiu pisze Zuzanna Bućko z Nowej Siły Krytycznej.
Teatr Muzyczny Capitol przeżywa prawdziwy rozkwit. Kolejne spektakle są kontrowersyjne, oklaskiwane i pozytywnie oceniane przez krytyków. Ten zespół bada, eksploruje, eksperymentuje z muzyką, dramatem, tańcem, śpiewem. Mogliśmy obserwować ich dokonania w spektaklu "Jerry Springer - The Opera" w reżyserii Jana Klaty, który łamie wszelkie granice wulgarności akceptowanej w dramacie. Kolejnym sukcesem okazał się musical "Sex machine" Tomasza Mana, testujący nowe możliwości kreacji dźwiękowej. Do dokonań Capitolu dołączyć należy najnowszą premierę - "Ja, Piotr Rivire, skorom już zaszlachtował siekierom swoją matkę, swojego ojca, siostry swoje, brata swojego i wszystkich sąsiadów swoich...". Reżyserka i scenarzystka zarazem stworzyła nie tylko spektakl, lecz widowisko, którego przestrzeń nie ma sztywno określonych barier. Już od pierwszych kroków postawionych w Studio TVP Wrocław widz staje się integralną częścią sztuki. Nie mam tu jednak na