- Akcja "Wiele hałasu o nic" umiejscowiona jest na Sycylii, w Messynie, w średniowieczu, ale to średniowiecze jest przecież bardzo umowne. Przeniesienie akcji w bliższe nam czasy, mocniej wpisuje tę historię w nasz kod kulturowy - TADEUSZ BRADECKI przed premierą w lubelskim Teatrze im. Osterwy.
Andrzej Z. Kowalczyk: Pierwszą próbę, w listopadzie ubiegłego roku, rozpoczął Pan od zapowiedzi, że pierwsze tygodnie będą - cytuję - żmudne i męczące. Rzeczywiście tak było? Tadeusz Bradecki: Tu może więcej mieliby do powiedzenia aktorzy, ale myślę, że tak. A właściwie nawet takie były nie tylko pierwsze tygodnie. "Wiele hałasu o nic" to dość nietypowy tekst Szekspira. Skupia się na postaciach, których żywiołem jest mowa. Bohaterowie dużo mówią, gadają, czasem wręcz paplą. To wszystko wymaga wielkiej pracy nad tekstem. Skrócenia go, odkrycia i wyjaśnienia jego sensów. Ta praca trwa właściwie do samego końca, aż do prób generalnych. "Wiele hałasu o nic" po raz pierwszy zagości na lubelskiej scenie. Zatem Pańska realizacja siłą rzeczy zapisze się w historii naszego teatru - Ta sztuka jest w ogóle rzadko w Polsce grana, co można traktować jako swego rodzaju wyzwanie. Po dobrze przyjętym w Lublinie "Wszystko dobre, co się dobr