"Cesarz" w reż. Romualda Wiczy-Pokojskiego z Teatru Wiczy z Torunia na Sopockiej Scenie Off de Bicz. Pisze Grażyna Antoniewicz w Dzienniku Bałtyckim.
Nie milkną werble. Scena przedłuża się w nieskończoność. Czekamy... Pojawia się cesarz. Palcami pokazuje znak Victorii. W drugiej ręce trzyma pacynkę w koronie. Za chwilę kukiełka dostaje cios. Od kogo, swoich - obcych? Czy oznacza to solidarnościowy rodowód cesarza? Mnożą się znaki zapytania. Wydawałoby się, że w tej konwencji spektakl pójdzie dalej. Tymczasem w następnych scenach nachalnie wchodzi dosłowność. Maskotką przedstawienia jest żółta kaczuszka. Aktorzy na skrawkach podartej koszuli odbiją wizerunek ptaka. Niewyraźnie bełkocą słowo "kaczuszka". Cesarz patrzy przez szkło powiększające, wykrzywia się. Nie jest zadowolony ze świata, kraju. A ludzie? Jak samuraje poszukują władcy, dla którego warto umrzeć. Nadmiar detali czyni spektakl kiczowatym i niezrozumiałym. Werble sugerują odkrywanie tajemnicy. Tymczasem jest to wiele hałasu o nic. Spektakl "Cesarz" Romualda Wiczy-Pokojskiego zobaczyliśmy na sopockiej Scenie Off de Bicz.