Już w metrze rzucili mi się w oczy. Nie, nadzwyczajnego nic w sobie nie mieli. Ale od lat znam tę babkę i tego faceta z widzenia, głównie z widowni Burgu. Pewnie też się wybierają do teatru. Też na "Jeszcze Polska nie zginęła"? - pisze Jan Niedziela.
Chyba raczej nie, bo w życiu nie widziałem ich na żadnej imprezie związanej z naszą ojczyzną. Aha, też wysiadają na stacji Karlsplatz, więc może jednak? Ale równie dobrze ich celem może być przecież pobliska Opera na przykład. Dochodzę do Placu Schwarzenberga, do Kasyna - trzeciej sceny Burgu. To tu, w tym historycznym budynku dziesięć lat temu Grzegorz Jarzyna zrealizował swoją uwspółcześnioną wersję mitu o Medei. Odbieram bilet, wchodzę na widownię, a serce rośnie. Za zaaranżowanie takiej scenerii Burg powinien dostać co najmniej wyróżnienie Instytutu Pamięci Narodowej: z frontowej ściany, spomiędzy dwóch (historycznych) płaskorzeźbionych filarów wpada w oczy wyciągnięta biało-czerwona dłoń. Tło rzuconego z projektora na ścianę zdjęcia jest co prawda rozmyte, ale nietrudno rozpoznać postacie demonstrantów. Maksymalne wyostrzenie dłoni ubranej w biało-czerwoną rękawiczkę, palce ułożone w znak zwycięstwa dają piorunujący wid