"Zemsta nietoperza" Johanna Straussa w reż. Michała Zadary w Teatrze Narodowym w Warszawie. Pisze Jacek Marczyński w Teatrze.
Michał Zadara zrobił to, co uczyniło wielu inscenizatorów przed nim. Postanowił dopasować starą operetkę do czasów, w których jest grana. Mało komu się to udaje. Kochanek przyłapany w domu wybranki, nie chcąc jej kompromitować, podaje się za męża, co powoduje, że trafia do więzienia, by odbyć karę za nie swoje grzechy. Mąż nie poznaje na balu własnej żony, bo ta, założywszy maseczkę, udaje węgierską hrabinę, on sam zresztą podaje się za francuskiego markiza, a pokojówka wystrojona w suknię pani twierdzi, że jest początkującą artystką. Wszystko zatem w "Zemście nietoperza" Johanna Straussa dzieje się według reguł opisanych przez Juliana Tuwima. Obśmiawszy absurdy operetkowych librett ("ojciec nie poznaje córki, gdyż włożyła nowe rękawiczki"), postulował on już w dwudziestoleciu międzywojennym: "Starą idiotkę, operetkę należy zamordować". A teraz Michał Zadara postanowił zająć się nią z całym bagażem grzech�