Przed 18 laty zrealizowane na scenie Starego Teatru "Wesele" przeszło prawie nie zauważone. A jak żaden inny spektakl tamtej doby, obrazowało stan ducha inteligencji polskiej, stan społeczności, której ogniwa porozsypywały się jak paciorki zerwanego naszyjnika. Dziś, w r. 1995, w Teatrze Studio w Warszawie, Jerzy {#os#1241}Grzegorzewski{/#} powraca do stanu dusz artystycznych. Oparta na Wyspiańskim "La Boheme" - odnosi się w historycznym rzucie do dnia dzisiejszego. I znowu, jak przed laty, napotyka na mur niezrozumienia (p. rec. R. Pawłowskiego "Czyściec Wyspiańskiego", "Gazeta Wyborcza" z 1 III). Zapewne dlatego, że artystyczna diagnoza - braku jakiejkolwiek, poza narkotyczną, świadomości inteligencji - tak dalece pokrywa się ze stanem rzeczywistym. Ten polonez błędnego koła udręki artysty - pozornej zarazem i autentycznej - na swój początek w młodopolskiej kawiarni. Na galerii foyer teatru przy świecach wybladłe postacie wokół kawiarn
Tytuł oryginalny
Wieczyste koło udręki i nicości
Źródło:
Materiał nadesłany
Gazeta Krakowska Nr 51