"Wieczór kawalerski" w reż. Janusza Szydłowskiego w Teatrze Śląskim w Katowicach. Pisze Aleksandra Czapla w Gazecie Wyborczej - Katowice.
"Rozwiodę się, zanim się ożenię" - z przerażeniem mówi przyszły pan młody, zaś jedna z hotelowych pokojówek wykrzykuje: "Jesteście wszyscy jak króliki!". To niebywałe, ile zdarzyć się może w ciągu zaledwie dwóch godzin przed ślubem. Teatralne równanie w przypadku najnowszej premiery w Teatrze Śląskim jest proste: dwie godziny ciężkiej pracy artystów dają dwie godziny świetnej rozrywki dla publiczności. A powodów, by poznać tajemnice pewnego wieczoru kawalerskiego, jest kilka. Po pierwsze, luka repertuarowa. Stałych bywalców Wyspiańskiego opanował niedosyt na sztuki farsowe - zatem ta propozycja jest jak najbardziej uzasadniona. Już dziś można śmiało powiedzieć, że znajdą się tacy, którzy powrócą na Dużą Scenę niejeden raz - tak jak było w przypadku granego latami "Mayday". Po drugie, precyzyjna reżyseria. Do farsy potrzeba niebywałego polotu, ale także żelaznej ręki - bez wątpienia obie cechy przynależą Januszowi Szyd