Wystawiając "Amadeusza", wrocławski Teatr Polski osiągnął sukces. Jego olbrzymia widownia jest pełna, publiczność reaguje żywo, by nie powiedzieć - łechczywie, po przedstawieniu oklaskom nie ma końca. Jak się okazuje, nawet w najcięższych warunkach przebój Petera Shaffera zachował swoje magnetyczne zdolności, a konstrukcja dramatu zdolna jest wytrzymać nawet ciężar polskiej jesieni 1991. Wytrzymuje bez trudu - jedno z przedstawień w całości wykupione zostało przez Unię Demokratyczną na przedwyborczy raut. Jest to produkcja gwiazdorska, benefis Igora Przegrodzkiego. Pierwszemu aktorowi wrocławskiej sceny wiek nieco przeszkadza wejść w skórę trzydziestokilkuletniego kompozytora. Rola Salieriego dobrze jednak odpowiada jego emploi i pozwala rozwinąć całą paletę charakterystycznych smaków z efektowną włoszczyzną na czele (nazwisko korepetytora wymieniono w programie). Rzecz rozgrywa się przy tym w retrospekcji, starość jest tu punktem wyjścia, w
Źródło:
Materiał nadesłany
Teatr, nr 12