"Wieczór Trzech Króli albo Co chcecie" Williama Shakespeare'a w reż. Piotra Cieplaka w Teatrze Narodowym w Warszawie. Pisze Rafał Turowski na stronie rafalturow.ski.
Ten spektakl powstał ku pokrzepieniu serc, i istotnie – krzepi, ku uciesze publiczności i – uciechę tę przynosi; jest emanacją talentu całego zespołu, radością bycia na scenie, zabawą teatrem i jego możliwościami, wreszcie - cudownym tekstem. Przyznam, że nie od razu konwencja zaproponowana przez reżysera mnie wciągnęła, po chwilce dezorientacji jednak pochłonęło mnie tak, że hej, gdy tymczasem, ku mojemu zdumieniu, towarzyszący mi chrześniak, nastoletni różowowłosy rewolucjonista, umościł się cały w tej historii właściwie od podniesienia kurtyny, coś rezonując o zbędnych jego zdaniem antraktach. Ciekawe.
Moje olśnienia i niespodzianki z tego spektaklu to: talent wokalny i skala głosu Wiktorii Gorodeckiej, sceny dialogowe Czkawki i Chudogęby (Bartłomiej Bobrowski i Mariusz Benoit), fantastyczny Cezary Kosiński w roli Błazna, vis comica Jerzego Radziwiłowicza, i – olśniewająca w roli Marii – Joanna Kwiatkowska-Zduń.
Proszę zatem iść do teatru i dać się porwać tej tak współczesnej opowieści o pomyłkach, o pozorach i - o miłości. Każdej miłości. Bez wyjątków.