"Carmen" w reż. Laco Adamika w Operze Krakowskiej. Pisze Adam Czopek w Naszym Dzienniku.
Premiera najnowszej inscenizacji popularnej opery Georges'a Bizeta przejdzie do historii Opery Krakowskiej jako wydarzenie, na którym odcisnęła swoje piętno nagła choroba solistki Małgorzaty Walewskiej - prosto ze sceny trafiła do szpitala. Pierwszy akt z udziałem Małgorzaty Walewskiej w partii tytułowej Cyganki przebiegał bez żadnych zakłóceń. Dwie popisowe arie: "Habanera" i "Sequidilla", wypadły w jej wykonaniu bardzo dobrze, i wszystko wskazywało na to, że będziemy świadkami kolejnej w jej karierze kreacji, która na długo pozostanie w pamięci. Niestety, stało się inaczej! Podczas przerwy artystka zemdlała i odwieziono ją do szpitala, a na scenę w trybie nagłego zastępstwa zaproszono Monikę Ledzion, która miała być bohaterką drugiej premiery. Miała jedynie tyle czasu, by założyć kostium i ucharakteryzować się, o rozśpiewaniu nie mogło być już mowy. Mimo że w pierwszej scenie II aktu paraliżowała ją trema, co przejawiało się nad